Co bym zrobiła na dzień dzisiejszy gdybym miała możliwości Ministra Zdrowia w walce z epidemią koronawirusa w Polsce?
Jeżeli słyszymy medialne informacje, że epidemia w Polsce może jeszcze trwać do 18 miesięcy (skąd w ogóle są te dane ????), to jakbym wykorzystała ten czas, aby bardziej „poznać koronawirusa”.
Skoro ten wirus jest „nowy” i zaskoczył cały świat, potrzebujemy jak najwięcej rzetelnych danych, informacji medycznych, epidemiologicznych, aby nauczyć się z nim długoterminowo walczyć.
Jak możemy zbierać takie dane, a przy okazji analizować skalę problemu zakażenia i skutecznie leczyć?
Zarządziłabym NARODOWE KORONA-TESTOWANIE.
Polska firma wynalazła testy na koronawirusa:
https://www.termedia.pl/koronawirus/Polski-test-na-koronowirusa-gotowy-do-produkcji,37345.html
1. Zarządziłabym produkcję polskiego testu ma masową/narodową skalę.
Skąd pieniądze? Może warto cofnąć 2 mld zł. przeznaczone na propagandową TVP i przeznaczyć na ten cel. Może warto zastanowić się nad finansowaniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), na którą Polską przeznacza duże środki, a korzyści z tego uzyskuje znikome. Tym samym można wspierać lokalną produkcję i polską firmę, co będzie korzystniejsze finansowo, gdyż nie trzeba będzie sprowadzać do produkcji testów materiałów z zewnątrz.
Poza tym pieniądze są, tylko w mojej ocenie zarządzane w sposób nieefektywny – np. nieuzasadnione rozdawnictwo, rozbuchaną, niepotrzebną biurokrację (co m.in. pokazała nam epidemia).
2. Do testowania, które by również posłużyło do zbierania rzetelnych danych epidemiologicznych, uruchomiłabym lokalny Sanepid, Placówki Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ), lekarzy rodzinnych, pielęgniarki. A wytyczne jak to zrobić, byłyby przekazane odgórnie z Ministerstwa Zdrowia do Wojewodów, Starostów, Burmistrzów, Wójtów.
! Jeżeli mamy już stworzone pewne systemy organizacyjne, należy je wykorzystywać. Takim systemem jest POZ. !
Np. w Bochni należałoby uruchomić w każdej placówce POZ miejsce do testowania Pacjentów z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa.
Polskie testy byłyby przesyłane w odpowiednich ilościach do danej placówki POZ.
Skąd wiemy ile testów byśmy potrzebowali? Każdy lekarz rodzinny ma złożone liczebne deklaracje Pacjentów, którzy podlegają jego opiece.
Większość placówek POZ ma punkty pobrań i podpisaną umową z większym laboratorium do oceny pobranego materiału. Za procedurę i testy płaciłby NFZ.
3. Osoby urodzone do roku 1960 niestety musiałby być pod szczególnym nadzorem (samoizolacja), ale reszta społeczeństwa w pierwszym rzucie powinna być stopniowo, selektywnie zapraszana do wykonywania testów, korzystając z danych POZ przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa.
4. Pacjent musiałby podpisać zgodę, aby jego dane czyli wyniki testów mogły być wykorzystywane do celów epidemiologicznych. Tworzyłaby nam się przy okazji rzetelna baza danych do użytku naukowego.
5. Gdyby Pacjentowi wyszedł wynik dodatni, a nie zgłaszał objawów, to wtedy wg mnie powinien dostać od lekarza rodzinnego receptę do terapii domowej: hydroksycholorochinę oraz azytromycynę (odpowiednie dawki plus czas przyjmowania leków) i po odbyciu terapii powinien być zapraszany na ponowny test.
Oczywiście należałoby zadbać o to, aby te leki były dostępne w aptekach. Warto przypomnieć, że Polska firma Adamed produkuje hydroksychlorochinę.
6. Oczywiście personel medyczny powinien mieć dostęp do testowania siebie bez ograniczeń.
Tak to widzę na zasadzie wstępnego szkicu.
Tak bym zrobiła…, bo są możliwości, są finanse, potrzeba tylko i wyłącznie mądrego, strategicznego zarządzania, udoskonalania, modyfikowania i szukania wszelkich, możliwych rozwiązań.
! Zdrowie powinno być wyłączone z polityki, powinno być priorytetem państwowym. Na zdrowie zawsze powinny być finanse. !
Przestańmy działać po omacku, zacznijmy wypróbowywać różne strategie.
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi.
W życzeniami ogromu sił i zdrowia,
Marta Mrzygłód